HTC Desire Z – test

0
924
Rate this post

Kiedyś wydawało mi się, że klawiatura QWERTY to podstawowe wyposażenie dobrego smartfona. Nie wyobrażałem sobie wygodnej obsługi komórki bez fizycznych klawiszy. Moje nastawienie zmieniło sie gdy zacząłem używac iPhone’a 3GS. Okazało się, że na wirtualnej klawiaturze moge pisac równie szybko, a mój telefon jest dzieki temu cieńszy i lżejszy. Tą drogą poszli też producenci rezygnując praktycznie z przycisków w swoich produktach na rzecz wiekszych ekranów i smuklejszej konstrukcji. Liczbę obecnie produkowanych smartfonów z klawiaturą QWERTY można policzyć na palcach jednej ręki i nic nie wskazuje na to, zeby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić. Jednym z takich modeli jest HTC Desire Z, klawiaturowy następca bardzo udanego i popularnego telefonu Desire.

Już pierwszy kontakt z Deisre Z uwypukla nam wszystkie wady tego typu konstrukcji. Telefon jest cięższy o 45g i grubszy od swojego poprzednika o 2.5 mm. Niby na papierze różnice nie są tak wielkie, ale w rzeczywistości można odnieść wrażenie, że Zetka jest co najmniej pół raza cięższa i dwa razy grubsza. Jednym słowem „cegła” – nie ma mowy o wygodnym noszeniu w kieszeni koszuli czy nawet spodni.

Jeśli chodzi o sam wygląd i wykonanie słuchawki, to nie jest źle. Telefon wyglada solidnie, a metalowe wstawki z przodu i wykonana z tego samego materiału pokrywa baterii, dodają mu charakteru. Ja co prawda preferuje ciemniejsze kolory, ale do jakości wykonania Desire Z nie mogę się przyczepić.

Rozczarował mnie natomiast, mechanizm rozkładania klawiatury. Zrobiony jest porządnie, tak jak cała obudowa. Nie ma luzów i nie wyglada na to, żeby z czasem miały sie pojawić. Niestety sposób otwierania jest beznadziejny. Musimy chwycić górną połowę telefonu i podnieść ją do góry. Nie ma szans, żeby zrobić to szybko, jedną ręką. Trzeba sie wysilić, odpowiednio złapać telefon i uważać, żeby nie wypadł nam z ręki w trakcie „wysuwania” klawiatury. To chyba najgorszy sposób jaki widziałem. Daleko mu do sliderów czy nawet mechanizmu zastosowanego w G1. Skutecznie zniechęcił mnie do korzystania z fizycznej klawiatury w tym modelu.

Sama klawiatura nie jest jednak zła. Duże przyciski z odpowiednimi odstępami sprawiają, że pisze się szybko i praktycznie bezbłędnie. Przeszkadza trochę brak osobnych klawiszy z cyframi, trzeba używać specjalnego przycisku funkcyjnego, żeby je wywołac.

Wyświetlacz ma tą samą przekatną co w modelu Desire – 3,7″ oraz identyczną rozdzielczość – 480×800, ale jakość obrazu w Desire Z jest dużo lepsza. Wszystko pewnie dlatego, że mamy tu wyświetlacz SuperLCD, a nie AMOLED jak u poprzednika. Różnica jest znacząca i Zetce bliżej raczej do iPhone 4 niż do Desire. Co prawda można odnieść wrażenie, że ekran jest trochę mniej kontrastowy, ale za to fonty wyglądają idealnie.

Niestety producent zrezygnował z fizycznych przycisków: home, menu, wstecz. Zamiast tego mamy ich dotykowe odpowiedniki na dole ekranu, podobnie jak np. w modelu Wildfire. Obsługa nie nastręcza jakichś wielkich problemów, ale to nie to samo co realny przycisk, który możemy wybrać bez potrzeby wpatrywania się w ekran. Dziwny wybór w telefonie, który przecież przeznaczony jest dla klientów nieprzepadających za „dotykiem”

Na papierze, również aparat foto w obydwu telefonach, wygląda identycznie – 5 mln pikseli z autofocusem i flashem. Jednak to co dostajemy z modelem Z przewyższa poprzednika o klasę. Wystarczy zobaczyć zdjęcia zrobione obydwoma telefonami HTC (Desire Z po lewej, Desire po prawej) plus dla porównania fotki z iPhone’a 4. Dodatkowo producent dołożył dedykowany przycisk do robienia zdjęć. Nareszcie, bardzo mi tego brakowało w smartfonach HTC.

Oprogramowanie aparatu oprócz standardowych ustawień, oferuje również cały szereg filtrów, których efekty możemy podejrzeć „na żywo” w trakcie robienia zdjęcia.

Możemy też kręcić filmy o jakości HD. Przykładowe wideo znajdziecie pod poniższym linkiem.

HTC Desire Z sprzedawany jest z Androidem 2.2 i nową wersją interfejsu Sense. Przynosi on, oprócz wspomnianych wczesniej filtrów w oprogramowaniu kamery, parę nowych widgetów i aplikacji, obsługę usług HTCSense.com, HTC Like i HTC Hub.
Nie bedę opisywał tutaj wszystkich funkcji interfejsu HTC bo to temat na osobny artykuł. Ograniczę się jedynie do opisania kilku nowych elementów.

HTCSense.com to usługa, która przydaje się w przypadku gdy zgubimy telefon lub zostanie on nam skradziony. Zakładamy konto i po zalogowaniu się na stronie możemy zdalnie uruchomić dzwonek telefonu (np. gdy słuchawka gdzieś nam się w domu zawieruszy), zlokalizować go na mapie, zablokować komórkę lub wyczyścić z niej wszystkie dane.

HTC Likes to odpowiednik Android Marketu przygotowany przez HTC. Nie użyłem go ani razu – wolę oryginał.

HTC Hub to też coś w rodzaju Marketu tyle że zawiera głównie elementy personalizacyjne – tapety, tematy, widgety, dzwonki.

Car Panel to specjalny soft, który ma nam ułatwić obsługę komórki w samochodzie. Oferuje nie tylko dostęp do map czy nawigacji, ale też duże przyciski ułatwiające wybranie połączenia gdy nasz telefon zamocowany jest w uchwycie samochodowym.

Jeśli chodzi o samą nawigację to mamy do wyboru płatną opcję Premium opartą na oprogramowaniu Route 66 lub darmową nawigację Google, która niestety nie działa jeszcze w naszym kraju.
Warto też wspomnieć, że mapy HTC (znajdziemy je pod ikona Locations) zostały zintegrowane z kompasem. Gdy obracamy telefon, mapa dostosowuje swoje położenie do stron świata

Blocked callers pozwala stworzyć czarną listę kontaktów, których połączenia będą automatycznie blokowane.

Opcje kopiuj/wklej wzbogacono o „lupkę” – pomysł „pożyczony” od Apple. Dodano też więcej opcji wyszukiwania informacji na temat zaznaczonego tekstu – do wyboru mamy wikipedię, google, youtube, tłumacza google i słownik google.
Jest też coś co się nazywa Connected media i pozwala z jednego menu dostać się do muzyki, zdjęć czy filmów wideo.

Przeglądarka www dostała opcję przeglądania wielu stron na osobnych kartach – patent również znany z iPhone’a.

Po rozwinięciu paska powiadomień, pojawia się w nim teraz lista ostatnio używanych programów.

Jest też oczywiście aplikacja, która zamieni nasz telefon w HotSpot czyli udostępni innym urządzeniom internet via WiFi, ale to raczej nic nowego – od dawna mam ten program w Desire.

HTC Desire Z mnie nie zachwycił. Jego wymiary skutecznie niwelują korzyści, które przynosi fizyczna klawiatura QWERTY. Przyznam szczerze, ze z ulgą wróciłem do starego dobrego Desire. Z Zetki przeniósł bym do niego jedynie wyświetlacz i może otwieranie klapki baterii (otworzenie jej w Desire do wygodnych nie należy).

Nie znaczy to oczywiście, że model Z się nie udał. Wśród smartfonów z klawiaturą to na pewno ścisła czołówka i z czystym sumieniem polecam go każdemu, kto nie może żyć bez QWERTY.