Opisałem już pokrótce usługi Google i pulpit Androida teraz przyszła kolej na sam system. Od razu zaznaczę, że nie będę się zagłębiał w szczegóły techniczne bo wątpię, żeby interesowało to potencjalnych użytkowników telefonu z Androidem. Powiem tylko, że całość oparta jest na Linuxie, a aplikacje pisane są w Javie.
Pierwsze co rzuca się w oczy po krótkiej zabawie z systemem Google jest ukrycie struktury plików. Być może nie zauważą tego osoby, które po raz pierwszy kupią smartfona, ale weterani z doświadczeniem na Symbianie czy Windows Mobile mogą być trochę zdziwieni. Nie ma managera plików, system sam decyduje gdzie zainstalować programy czy zapisać pliki. Zasada jest prosta – aplikacje lądują w pamięci wewnętrznej a fotki itp. pliki na karcie.
Stwarza to jeden poważny problem – ogranicza liczbę programów, które można jednocześnie zainstalować. To strasznie irytujące gdy musimy coś usunąć, żeby przetestować coś innego, a w tym samym czasie na microSD czeka na zapełnienie jakieś 1000Mb.
W tej chwili mam zainstalowanych około 72 różnych aplikacji, widgetów i dodatków (wydaje się dużo, ale w rzeczywistości wcale tak nie jest, trudno mi się zmusić do skasowania czegokolwiek) i w wolnej pamięci zostało około 8Mb. Mogę więc jeszcze dołożyć kolejnych 10-15 pozycji i to koniec. Co będzie gdy pojawią się jakieś bardziej rozbudowane programy np. nawigacja GPS? Zwykły słownik Oxford zajmuje przecież aż 7Mb, a to przecież tylko tekst. Pewnie nowsze telefony z Androidem będą miały trochę więcej niż marne 74Mb w G1, ale dla mnie to mała pociecha.
Drugą irytującą cechą Androida jest brak możliwość zamknięcia aplikacji. Możemy usunąć ją z ekranu głównego klikając przycisk wstecz, lub po prostu wywołując pulpit klawiszem home, ale tak naprawdę nigdy jej nie zamykamy. Nie umiem się do tego przyzwyczaić, na szczęście już pojawiły się specjalne programy, które rozwiązują tą niedogodność.
Jeśli chodzi o stabilność i szybkość systemu to nie mam tu większych zastrzeżeń. Mimo intensywnego testowania i instalowania ton różnego software jeszcze nie zdarzyło mi się zawieszenie telefonu. Nie wiem co to restart, zamrożenie ekranu i takie tam. Owszem czasem jakaś nieodpracowana aplikacja ma problemy z poprawnym uruchomieniem, wywołując okienko pytające czy czekać dalej czy zamknąć, ale system radzi sobie z tym dobrze.
Szybkość też oczywiście zależy od ustrojstwa które wpakujemy do swojej komórki, jednak generalnie jest w miarę płynnie i sprawnie. Tak naprawdę jedynym jak dotąd prawdziwym spowalniaczem była Polska Klawiatura Programisty – skutecznie wyleczyła mnie z ochoty na posiadanie polskich znaków w moim G1. Zdrowo potrafią też namieszać niektóre widgety jednak generalnie jest dobrze.
Mistrzostwem jest aktualizowanie Androida. Wszystko odbywa się z naszym minimalnym udziałem Over the Air. Nie musimy sprawdzać czy nowa wersja jest dostępna, bawić się w podłączanie komórki do komputera i takie tam. Gdy aktualizacja się pojawi, system oznajmi nam to informującym okienkiem, a nam pozostaje tylko kliknięcie w przycisk Ok. Opisałem to bardziej szczegółowo w tekscie Aktualizacja Androida czyli jak powinien wyglądać wzorcowy update systemu.
Jeśli chodzi o podstawowe aplikacje systemowe to opisałem je w poprzedniej części. Poza tym mamy standardowe programy do obsługi telefonu o których można jedynie powiedzieć, że spełniają swoje zadanie.
Zatrzymam się za to przy przeglądarce stron www. Podobnie jak Safari w iPhone czy OSS w Symbianie, oparta jest ona na silniku WebKit. Strony renderowane są bardzo szybko (moim zdaniem porównywalnie do opery mini) i rzadko się zdarza, żeby jakaś witryna wyświetlała się niepoprawnie.
Nie ma niestety obsługi flasha, ale już filmy z youtube bez problemu obejrzymy. W miejsce zagnieżdżonego na stronie wideo pojawia się po prostu przycisk, który odsyła nas do zewnętrznego playera. Niestety nie dotyczy to filmów z innych serwisów np. dailymotion, a szkoda.
Ciekawie rozwiązana jest sytuacja gdy stracimy połączenie. Na symbianowym OSS czy w Operze Mini wyświetla się błąd i tyle, musimy zaczynać od nowa po odzyskaniu dostępu do sieci. W Androidzie utrata połączenia powoduje jedynie pauzę w ładowaniu strony, po jego ponownym nawiązaniu, witryna ładuje się dalej jakby nigdy nic. Świetna sprawa.
Obsługa programu porównywalna jest do wszystkich innych przeglądarek z telefonów wyposażonych w dotykowy wyświetlacz. Wszystko jest intuicyjne, wygodne i nie sprawia żadnych problemów. Do powiększania/pomniejszania służą ikonki na dole ekranu. Jest też dodatkowy tryb przeglądania, w którym widzimy stronę w całości, a żeby przeczytać tekst nawigujemy po ekranie kwadratem działającym jak lupa. Ja z tej opcji raczej nie korzystam, wydaje mi się zbyt udziwniona.
Mamy też wyszukiwanie treści na stronie, obsługę wielu okien, możliwość dopasowania wielkości czcionki, blokowanie okienek pop-up, obsługę Gears, auto uzupełnianie formularzy, zapamiętywanie haseł, historię i bookmarki. Problem jest cache, który błyskawicznie się zapełnia i zabiera i tak ograniczoną pamięć wewnętrzną. Co jakiś czas trzeba go więc ręcznie wyczyścić.
Źródłem aplikacji rozszerzających możliwości naszego telefonu jest Android Market. Można też instalować software z innych źródeł (instalka ma rozszerzenie .apk) ale jest to dość utrudnione. Musimy albo skorzystać z zewnętrznego managera plików np. Astro, albo wskazać położenie pliku na jakimś serwerze, pobrać go i wtedy przeglądarką umożliwi nam jego zainstalowanie.
Na szczęście dostęp deweloperów do Marketu jest maksymalnie ułatwiony. Google nie robi większych problemów więc udostępnianie swoich programów w innym miejscu mija się z celem.
Android Market to jedna z większych wartości tego systemu. Ilość dostępnych aplikacji zwiększa się błyskawicznie. Oczywiście większość z nich to śmieci (różne ifarty i takie tam) ale pojawia się coraz więcej perełek. Widać też jak szybko niezależni programiści reagują na potrzeby użytkowników i próbują wypełniać luki, które zostawia Google. W pierwszej wersji Androida nie było wirtualnej klawiatury ani obsługi akcelerometra – błyskawicznie jednak pojawiły się aplikacje oferujące te funkcje – jak choćby ChompSMS udostępniający, na długo przed wypuszczeniem cupcake, wirtualną klawiaturę i obracany ekran. Brakowało możliwości zapisania zdjęć z MMSów i zaraz dostaliśmy Save MMS, komuś nie wystarczyły 3 pulpity – mógł przebierać w alternatywnym sofcie dającym ich nawet 10. A najlepsze w tym jest to, że większość ma swoje darmowe, w pełni funkcjonalne wersje. Wystarczy powiedzieć, że przez pół roku nie miałem potrzeby kupić żadnego programu. Zawsze znajdowałem jakąś bezpłatna alternatywę lub korzystałem z wersji Lite.
Market podzielony jest na 2 sekcje – jedną z aplikacjami i drugą z grami. Każda z nich ma szereg podkategorii mających ułatwić odnalezienie szukanego oprogramowania. Niestety do tego podziału można mieć zastrzeżenia – przydałoby się bardziej go rozbudować wydzielając np. osobny dział dla tematów czy dzwonków (podobno Google ma to w planach).
Programy płatne i darmowe są wymieszane, ale listę można filtrować tak, żeby widzieć tylko jeden rodzaj.
Każdą pozycję w Markecie można ocenić (w skali 5 gwiazdek) i skomentować, a oprócz krótkiego opisu mamy też informacje o deweloperze (adres strony, email, nr telefonu etc) oraz o zasobach do których aplikacja ma dostęp. Przydałyby się jeszcze screeny.
Fajnym rozwiązaniem jest opcja zwrócenia zakupionego oprogramowania. Jeśli nie spełni naszych oczekiwań to do 24 godzin od zapłacenia możemy ją po prostu oddać odzyskując zainwestowane pieniądze.
Android Market sam informuje nas czy dostępne są jakieś aktualizacje zainstalowanych w naszym telefonie programów. Upgrade jest równie prosty jak w przypadku systemu – wystarczy kliknąć w przycisk aktualizuj i niczym więcej nie musimy się martwić, wszystkie dane zostaną zachowane.
Multimedia to nie jest najmocniejsza strona Androida, chociaż podstawowe zadania spełnia bez problemów. Mamy więc przeglądarkę zdjęć, nie tak efektowną jak w iPhone, ale całkiem wygodną w obsłudze. Fotki obracają się wraz z telefonem, jest pokaz slajdów, opcja podzielenia się obrazkiem, a nawet skadrowania go. Mi to wystarczy.
Odtwarzacz mp3 również daje radę. Muzykę można przeglądać według wykonawców, płyt i kawałków. Program pokazuje okładkę płyty (o ile mamy ją załadowaną wraz z muzyką) i udostępnia standardowe funkcje jak playlisty czy możliwość ustawienia danego kawałka jako dzwonka. Dodatkowo jest coś co się nazywa Party shuffle i polega po prostu na losowym odtwarzaniu całej naszej muzyki.
Filmów w telefonie nie oglądam, więc trudno mi na ten temat coś powiedzieć. Testowałem jedynie przeglądanie wideo zrobionego telefonem – odtwarzacz jest spartański, bez dodatkowych opcji i ładnego menu.
Ogólnie multimedia w Androidzie są na dalszym planie. Niby mamy wszystko czego potrzebujemy, ale Google jakoś nie zachęca nas by z tego korzystać. Być może to też wina słabej specyfikacji G1. Ciekawe jak ta część systemu zostanie potraktowana w bardziej zaawansowanych telefonach, chociażby w nadchodzącym Samsungu i7500.
Podsumowanie
Zdaję sobie sprawę, że mój tekst nie jest wyczerpującą recenzją Androida jaką miał być w założeniu. Wybór sprowadzał się jednak albo do opisania wybranych zagadnień albo czekania w nieskończoność na publikację całości. Teraz gdy mam już to za sobą będę mógł skupić się na bardziej aktualnych tematach i może wreszcie skończą się miesięczne przerwy w aktualizowaniu tego bloga.
Jeśli przeczytaliście wszystkie części recenzji i mój test G1 (mam nadzieję, że przynajmniej kilka osób przebrnęło jakoś przez tą pisaninę) to już wiecie, że Android podoba mi się bardzo, a G1 już nie. System jest wygodny w obsłudze, oferuje wiele możliwości i ma potencjał. Może przegrywa w konkursie piękności z iPhone’m, ale w końcu nie dla każdego najważniejsze są ładne kolory czy błyszczące ikonki. Zresztą już za parę dni pojawi się Palm Pre i z tego co widać po screenach, to zaoferuje jeszcze efektowniejszy interfejs i może strącić z piedestału produkt Apple.
Pół roku dało mi wystarczająco czasu, żeby stwierdzić, że Android to system dla mnie. Oferuje wszystko co potrzeba osobom, dla których głównym narzędziem komunikacji jest internet – świetną obsługę poczty i kontaktów, dobrą przeglądarkę www, multitasking. Opcje telefoniczne są tylko dodatkiem. To też najlepszy system dla tych, którzy lubią dopasować urządzenie do swoich potrzeb. Odpowiednia kombinacja tematów, alternatywnych pulpitów czy widgetów daje efekty nieosiągalne dla użytkowników innych systemów.
Trudno powiedzieć w tej chwili jaka przyszłość czeka Androida. Ciągle nie dane nam jest przetestować go na mocniejszym sprzęcie. HTC jak na razie nie jest w stanie wyprodukować telefonu, który w pełni wykorzystałby jego potencjał. Ciekawe jak poradzi sobie z tym zadaniem Samsung, bo na SonyEricssona raczej nie ma co liczyć.
Ja w każdym bądź razie pozostanę przy tym systemie przynajmniej do czasu gdy wpadnie w moje ręce N97 lub jakiś telefon z Symbianem^2. Fajnie się codziennie przegląda Android Market w poszukiwaniu nowych programów, wygodnie jest mieć przy sobie dostęp do maila z zawsze aktualną skrzynką odbiorczą i co najważniejsze nie muszę się już martwić, że wraz z utratą telefonu mogę stracić dostęp do swoich kontaktów, wiadomości czy kalendarza – w końcu wszystko i tak jest zapisane na zdalnym serwerze.