Czekamy na nie cały rok. Nieraz również przez cały ten okres odkładając grosz do grosza, byle tylko dobrze się bawić i należycie wypocząć. Kilka tygodni przed wyjazdem robimy listę RZECZY NIEZBĘDNYCH, bez których nie możemy się obyć na wakacjach, zajmują one potem bagażnik w kombi pod sam dach, dodatkowo jeszcze niektóre rzeczy upychamy pod nogami i na kolanach (później się okazuje, że trzy czwarte z tego w ogóle nie było w użyciu). Na urlopie czas zaplanowany co do minuty: posiłki, wycieczki, zwiedzanie… Gorzej niż w praca w koncernie międzynarodowym. A gdzie miejsce na spontaniczność, poleniuchowanie, niespodzianki? Po takich wakacjach przyjeżdżamy do domu z radością, że już się skończyły. „Home, sweet Home” staje się naszym ulubionym powiedzeniem. Świetnie, że tak chętnie powracamy do domu rodzinnego, ale nie o to raczej chodzi w wakacjach. Dajmy więcej luzu sobie i dzieciom. Nauczmy się korzystać z czasu wolnego, tak, by rzeczywiście był on wolny. Cieszmy się życiem. Czas tak prędko ucieka, szkoda go marnować na sprawy tak naprawdę mało ważne. Co z tego, że obejrzymy wszystkie zabytki danego regionu, albo że będziemy rozbijać się po najlepszych knajpach, jeśli nie znajdziemy czasu, by zagrać w coś z dzieckiem, albo zwyczajnie pogrzebać się z nim w piasku? Ustalmy pewne priorytety i się ich trzymajmy. Byle byśmy tylko byli z nich zadowoleni, gdy za parę lat dzieci dorosną…