Lud…czyli “zaproszona” do wspólnego życia Ilona Wiśniewska i jej obserwacja grenlandzkiego życia- tak w największym skrócie można streścić ten reportaż.
Po książce “Hen”, i po książce “Białe” to właśnie “Lud” jest teraz bestsellerem, jeśli chodzi o reportaże z dalekiej Północy. To również najbardziej osobista książka autorki. Czytając ma się wrażenie, że Ilona Wiśniewska dojrzała by dyskretnie opowiedzieć czytelnikom nie tylko o Grenlandczykach ale i o sobie, swoich przemyśleniach, radościach i smutkach. Ten osobisty charakter książki dodał jej ogromnej wartości.
“Lud. Z grenlandzkiej wyspy” dzięki dojrzałości autorki plasuje się w rankingu reportaży bardzo wysoko. To po prostu świetna książka.
Smutna, prawdziwa do bólu i pełna zaskakujących faktów. Bo z czym Wam się kojarzy Grenlandia ? Z Anarukiem, Centkiewiczami i igloo ? Otóż moi drodzy, Grenlandia Ilony Wiśniewskiej to zupełnie inny obraz- obraz pełen przygnębienia, apatii i mroczności. Ilona Wiśniewska podczas swojego pobytu na wyspie Uummannaq pracowała jako wolontariuszka w domu dziecka, była gościem, obserwatorem zdumiewającego, grenlandzkiego życia.
Wykorzystała ten trzy miesięczny okres pobytu jak najlepiej umiała. Sprzątała i pomagała w domu dziecka i dzięki temu mogła być jak najbliżej prawdziwego grenlandzkiego życia. Życia, które nie jest ani piękne, ani łatwe … jest po prostu grenlandzkie. Bo “w Uummannaq są dwie wiosny. Pierwsza, kiedy wraca słońce. Druga, kiedy wraca morze” . Przyznacie, zdumiewająca perspektywa 🙂
W 1953 roku wraz z nowelizacją duńskiej konstytucji Grenlandia z kolonii stała się częścią Królestwa Danii. II wojna światowa odrobinę odcięła Grenlandię od Danii na rzecz Amerykanów, którzy do dziś stacjonują na Grenlandii, ale zależność Grenlandii od Danii spowodowała utratę grenlandzkiej kultury i odrębności. Grenlandczycy są po prostu nieszczęśliwi, czują, że ich ziemia nie należy do nich.

Lud-książka
Niby od 2009 roku rozszerzona autonomia stanowi nowy rozdział w historii wyspy, w którym Grenlandczycy mają prawo zinterpretować własną historię i ocenić skutki kolonializmu jednak jak opisuje autorka skala krzywd wyrządzonych przez Duńczyków jest tak duża, że jeszcze bardzo długo sytuacja wzajemnej niechęci może nie ulec zmianie. Da się odczuć, iż mieszkańcy Uummannaq cały czas czują się gorszymi dziećmi Danii… dziećmi przysposobionymi … na siłę.
Według grenlandzkiej gazety “Sermitsiag” w 2016 roku w Grenlandii odebrało sobie życie czterdzieści siedem osób, o dziesięć więcej niż 2015 ( rekord to 69 samobójstw w 1987r) . Powodem do niepokoju jest to, że zabijają się coraz młodsi, zwłaszcza mężczyźni między 10-30 rokiem życia. To mężczyźni są pod ogromną presją – są ja szczeniaki pozostawiane często na lodzie-jeśli przeżyją, to coś z nich będzie”.
Nie lepiej jest z kobietami. Są zamknięte, często od dzieciństwa molestowane i pełne strachu, by wyjść poza odwieczny schemat. Chłopiec z okładki -Gert odebrał sobie życie 26 lutego 2018 roku. Jego imieniem nazwano kuzyna, który urodził się miesiąc później.
Lud– to niezwykła książka, o niezwykłych ludziach. O narodzie, który jest dumny i twardy. O narodzie, który żyje całkowicie inaczej niż my, gdzie wartości dla nas podstawowe tam nabierają całkowicie nowego znaczenia. Podziwiam autorkę za dystans jaki umiała zachować widząc i uczestnicząc w życiu niby podobnym do naszego a diametralnie różnym, bo tam nikt nigdy nie przewiązywał się do miejsca, ludzie zawsze gotowi byli do drogi, ciągłe zmiany to więc norma. Czytając współodczuwa się jej ból i smutek. To wielka wartość tej książki.
Mięso foki i wieloryba to częste menu w tym rejonie. Kroi się je na cienkie plastry i połyka, jesi nie da się pogryźć. Suszoną rybę zaś łamie się jak chleb.
Nie miałabym składników by zaserwować wam fokę lub wieloryba 😉 wybrałam w takim razie dość proste danie z halibuta. Grenlandczycy łowią tyle ryb ile są w stanie zjeść. Halibut jest jedną z nich 🙂
Dodatkowo podałam go ze smażoną na maśle fasolą z puszki. Na Uummannaq ciągle brakuje jedzenia. Kiedy przypływają statki w sklepie można kupić wszystko jednak zapasy szybko się kończą i …pozostają puszki, kiszonki i ryby. Dziś więc pieczony halibut i duńska szarlotka- taka jaką jadła autorka będąc gościem u Uunartaq i Ane.
Przepis na pieczonego halibuta :
- 2 dzwonka z halibuta
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 1 łyżeczka oliwy
- 1 łyżeczka suszonej przyprawy do ryb np.Prymat
- 2 łyżeczki suszonego oregano
- 2 łyżeczki masła
Piekarnik nagrzać na średnią moc (środkowy program lub ok. 180 stopni). Rybę doprawić solą i pieprzem oraz skropić sokiem z cytryny i oliwą. Natrzeć przyprawą i oregano. Ułożyć na blaszce do pieczenia, na wierzchu położyć kawałeczki masła. Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 25 minut. Fasolę wyjąć z puszki opłukać, wrzucić do garnka, dodać łyżkę masła i oregano. Podgrzać, podawać z upieczonym halibutem.
Przepis na duńską szarlotkę aeblekage :
- słoik jabłek na szarlotkę ( mus jabłkowy)
- 50 g cukru
- 50 g masła
- 100 g tartej bułki
- 170 g śmietany kremówki
Masło rozpuścić na patelni. Dodać tarta bułkę i cukier. Mieszając smażyć, aż masa będzie lekko brązowa. Przełożyć na talerz do schłodzenia. Śmietanę ubić na sztywno. Układać naprzemiennie, warstwami- jabłka, tartą bułkę i na wierzch bitą śmietanę.


Smacznego
Anna Tamto ;
zobaczcie również :
Dodaj komentarz